14
12
08

Moje początki z blogowaniem

Ostatnio cykl odpowiedzi na pytania czytelników jest dla mnie szczególnie łaskawy. Tym razem pytanie przesłała Basia (20 l.) z Płocka. 😉

Jestem ciekawa jak znalazłeś się w tym miejscu, w którym jesteś? U mnie to wyglądało tak, że mój najlepszy przyjaciel podsunął mi jakieś półtora roku temu książkę „Bogaty ojciec, biedny ojciec” R. Kiyosakiego. Do tej chwili przeczytałam prawie wszystkiego książki tego autora. Byłam również na seminarium dotyczącym inwestowania w nieruchomości w Warszawie (w październiku). Pojechałam tam, ponieważ chciałam większej motywacji do działania, którą faktycznie zdobyłam. Ale nieruchomości poczekają… Na razie zamierzam działać w programach partnerskich i prowadzić blogi, podobnie jak Ty.

Droga Basiu, aby opisać Ci moje początki, muszę sięgnąć tam, gdzie pamięć nie sięga, czyli do moich zapisków…

Moja pierwsza strona internetowa pojawiła się w sieci w okolicy 1998 roku. To były czasy, gdy internet miałem raz w tygodniu u ojca w pracy. I oczywiście była to statyczna strona, napisana w HTMLu. Wtedy domeny .pl były niesamowicie drogie, za internet wdzwaniany przez modem (dialup) trzeba było płacić abonament (niewiele wcześniej TPSA wprowadziło swój słynny „bezpłatny” numer 0202122) i kosmiczne pieniądze. Wtedy nawet hasło „kto rano wstaje, ten ma tani internet” nie było jeszcze znane.

Na internetowy biznes wpadłem przypadkiem. Od czasu gdy zakochałem się w grze Fallout, czytałem sporo o przygotowaniu do wojny atomowej. O budowaniu zaimprowizowanych schronów, gromadzeniu zapasów i alternatywnych źródłach energii na wypadek takiego kataklizmu. Na jednej ze stron znalazłem książkę o generatorach gazu drzewnego, którą przetłumaczyłem i wydałem własnoręcznie. Z pomocą kserokopiarki i bindownicy robiłem kolejne egzemplarze, które sprzedawałem na Allegro i przez swoją stronę internetową DrewnoZamiastBenzyny.pl .

Nim powstała ta strona, wpadłem gdzieś w sieci na blogi. Od początku nie widziałem sensu w tworzeniu internetowego pamiętnika a tym wtedy właśnie były wszystkie blogi. Miałem swoje strony statyczne i to mi wystarczyło.

Po sprzedaniu niewielkiej liczby książek przestraszyłem się tego, że ktoś posądzi mnie o prowadzenie niezarejestrowanej działalności gospodarczej. Doprowadziłem więc do wydania książki w Złotych Myślach i tym sposobem pozbawiłem się tego problemu (i sporej części zarobków, nie da się ukryć). Od tego momentu nie musiałem się już martwić kwestiami podatkowymi i samodzielnie bawić się w rozliczanie moich zarobków. To był właśnie mój pierwszy kontakt z programami partnerskimi. Ze strony wyleciał sklep, zamiast niego wstawiłem ofertę książki, która była do kupienia za pośrednictwem ZM.

Nieco później, wraz z rozwojem DZB, wstawiłem tam reklamy AdSense. I wtedy mój internetowy biznes ruszył na dobre. Zrozumiałem bowiem, że do zarabiania wcale nie jest potrzebny fizyczny produkt, który można sprzedawać. Wystarczy mieć wiedzę i ją udostępniać, obłożoną reklamami.

We wrześniu 2005 roku zacząłem pisać mojego pierwszego bloga. Wiedziałem już wtedy, że nie mam nic tak naprawdę ciekawego do powiedzenia, by móc się wyróżnić spośród innych blogerów. Zacząłem więc pisać po angielsku. Stwierdziłem, że z punktu widzenia anglojęzycznego czytelnika to, co piszę, może być w pewien sposób unikalne.

Gdzieś przy okazji mojego romansu ze Złotymi Myślami zacząłem kupować sobie stamtąd książki. Wśród nich była „Blogi: od A do… sławy i pieniędzy”. Gdy ją przeczytałem, zrozumiałem, że pisanie o własnym życiu nie ma szans być dochodowe. No, chyba, że się jest celebrity, którym ja przecież nie byłem i nie jestem. Skoro tak, podzieliłem tego bloga na poszczególne tematy. Wydzieliłem bloga o airsofcie, wydzieliłem bloga o moim samochodzie. I tak zostało.

Blog o samochodzie zaczął mi zarabiać całkiem nieźle. Na tyle dobrze, że zrozumiałem, że bardziej efektywna jest praca nad tworzeniem bloga, niż nad pisaniem na potrzeby statycznej witryny. DZB rzecz jasna cały czas było rozwijane, ale mimo stosowania wklejek PHP z szablonem strony i tak wygodniej było mi blogować, niż robić nowe pliki, uaktualniać linki, generować mapę witryny, i tak dalej…

Z czasem na DZB jeden z działów tematycznych dorobił się własnej poddomeny. Stało się to wtedy, gdy na kanałach URL w AdSense zobaczyłem, że ten właśnie dział zarabia więcej, niż reszta strony. Własna poddomena miała pomóc tej części serwisu w przebijaniu się do wyższych wyników wyszukiwania. Tak przynajmniej nauczyłem się w międzyczasie z lektur o pozycjonowaniu. W końcu doszedłem do wniosku, że może pora założyć drugi serwis na ten temat, w formie bloga. Kupiłem domenę z historią i postawiłem tam WordPressa. Tak powstał mój ulubiony blog.

A potem poszło z górki. Otwierałem kolejne blogi o zagadnieniach, którymi się mniej lub bardziej interesuję. Eksperymentowałem z blogami, które same generują treść: spamiarką RSS, caffeinated content, preclami, serwisem ogłoszeniowym. I to jest właśnie miejsce, w którym jestem teraz.

„Bogatego ojca, biednego ojca” też przeczytałem. Nie była to jakaś rewolucyjna lektura w moim życiu, choć chyba po jej przeczytaniu zacząłem się powoli odzwyczajać od koncepcji pracy na etacie do późnej starości… 😉 Oprócz tego sporo czytałem, na temat pozycjonowania, pisania, ebiznesu (przez dwa lata byłem subskrybentem Czasu na E-biznes Piotra Majewskiego), i innych zagadnień. Szczęśliwie po drodze znajdowałem czas na naukę (studia), później też na pracę zawodową no i na rozwijanie pozostałych moich zainteresowań. 😉

Wiele rzeczy w tej chwili zaniedbuję. Jestem tego świadom. Kilka okazji życiowych już przepuściłem, cześć z premedytacją, inne kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy. Nie przejmuję się tym, bo nie mam na to już żadnego wpływu a zamartwianie się czymś, czego nie mogę zmienić, nie jest zdrowe. 😉 Nie uczestniczę we wszystkich programach partnerskich, w których bym mógł. Nie piszę tak często, jak jest to możliwe, często wolę marnować czas na granie na komputerze albo bezproduktywne siedzenie na forach internetowych. Mam kilka porozpoczynanych projektów, których nie chce mi się zakończyć. I w sumie brakuje mi chyba tylko jednego. Motywacji… 😉

Autor:Krzysztof Lis | Tagi: ,
Wpisy powiązane tematycznie:

14 komentarzy do artykułu “Moje początki z blogowaniem”

  1. Odnośnie ostatniego zdania, to ja to widzę tak: w miarę wzrostu zarobków motywacja do dążenia do tego, aby je powiększyć za pośrednictwem dodatkowej pracy, maleje wprost proporcjonalnie 😉

  2. Tomaszu przestań grać na komputerze. Ja do tego stopnia odzwyczaiłem się od gier, że nie gram w ogóle. Chodź marnuje czas na coś zupełnie innego 🙂 Równowaga musi być zachowana.

    A ile ja świetnych okazji przepuściłem. No cóż takie życie 🙂 U mnie wszystko zaczęło się od książki Roberta K. Widocznie zmieniła życie wielu ludziom. Teraz nie uważam Roberta za żaden autorytet.

  3. @Adrian: Krzyśku? 😉

  4. U mnie podobnie momentem przełomowym był „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Nie do końca mogłem się zgodzić ze wszystkimi kwestiami poruszanymi przez Kiyosakiego, jedno trzeba mu oddać – potrafi diametralnie zmienić sposób myślenia. To on pokazał mi dlaczego finanse są tak ważne w życiu i dlaczego trzeba o nie dbać już od najmłodszych lat.

    Swoją drogą Krzysiek – taki mały jubileusz, 10 lat działalności w internecie. Gratulacje 🙂

  5. Krzyśku 🙂 Mój błąd:)

  6. Oj drobna pomyłka z tym Tomkiem 😉 Sama historia życia fajna, a co do motywacji, to jest to temat długi trudny i często zaniedbany. A bez motywacji ani rusz 😉

  7. Abonament za 0202122? Co ty opowiadasz? :> Dostep do tego numeru byl w ramach abonamentu telefonicznego, dodatkowy abonament nie byl potrzebny 😉 Chyba, ze chodzi o pozniejsza mozliwosc placenia ryczaltu, ale tego w latach 90-tych jeszcze nie bylo, w 90-tych to byly co najwyzej promocje 6-minutowych impulsow 😉

  8. @Wilk: nie chodziło mi o abonament na 020 21 22 (jak napisałem — ten numer był już „bezpłatny”), tylko o abonament na dostęp do sieci u innych niż TPSA providerów.

  9. Mam maly problem bo zastanawiam sie czy lepiej isc w jakosc czy ilosc.. wiem, ze najlepiej polaczyc oby dwa ze soba ale nie zawsze jest czas na duzo i dobrze..

  10. Książki Kiyosakiego według mnie nie są typowo motywacyjne. Oczywiście motywują, ale myślę, że bardziej do porzucenia etatu (motywacja OD) niż do jakiś konkretnych działań.
    Dużo osób narzeka na brak konkretnych porad, a według mnie Robert daje wędkę i mówi „łów ryby sam”.

  11. @Bogaty Ojciec: rzeczywiście taki masz nick?

  12. Moja przygoda z blogiem rozpoczęla sie dopiero parę tygodni temu i im bardziej zagłębiam się w temat tym bardzioej zdaje sobie sprawę jakie mylne wyobrażenie miałem o tej formie stron www. Nigdy nie przypuszczałem że na blogach można zarobiż, chyba czas na lekture książki 🙂

  13. znalazłam książkę, którą chciałabym przetłumaczyć i sprzedawać w internecie – zastanawiam się, jak odkupić prawa. może to temat na kolejnego posta?

  14. Ciekawe czy mając bloga na swojej domenie można chociaż zarobić na roczną opłatę za nią….

Pozostaw komentarz

Pamiętaj tylko proszę o polityce komentarzy! Komentarze służą do wyrażania opinii na temat opublikowanego tekstu, albo zadawania pytań jego dotyczących. Nie służą do reklamowania własnych stron ani zadawania pytań nie związanych z tematem wpisu. Jeśli masz pytanie, zadaj je na forum o zarabianiu na blogach albo napisz do mnie e-maila.

XHTML - możesz użyć tagów:<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Jak zarabiam?

Na moich blogach i witrynach zarabiam między innymi sposobami podanymi poniżej.