30
03
10

Jak załatwić sobie artykuł w gazecie?

W mojej historii blogowania kilka razy zdarzało mi się, że pisałem artykuł dla jakiejś gazety. Taki artykuł, to świetna okazja do wypromowania siebie i swojego bloga. Po jednorazowej wzmiance czy jednorazowym artykule nie powinniśmy się spodziewać cudów, ale uważam, że warto z takich szans korzystać.

I warto sobie takie szanse stwarzać.

I dzisiejszy artykuł będzie właśnie o tym, jak stwarzać sobie takie szanse. O tym, jak je wykorzystywać, będzie w kolejnym.

Bezpośrednio, pojawienie się w gazecie ściąga nam na bloga ludzi. Bo przecież gazety czytają też ludzie, którzy nie korzystają z internetu. A więc możemy ściągnąć sobie na bloga czytelników, którzy w żadnych innych okolicznościach by na niego nie trafili. Nawet tych, którzy o temacie słyszą po raz pierwszy — tacy są najlepszymi czytelnikami (bo przecież wiedzą mało, więc na blogu siedzą długo i czytają dużo) ale jednocześnie najtrudniej ich ściągnąć (bo przecież nie z wyszukiwarki, jeśli nie wpiszą tam hasła, o którym nie mają zielonego pojęcia).

Artykuł w gazecie można sobie załatwić na dwa sposoby: aktywnie i pasywnie. Czyli pisząc do wydawcy z propozycją opublikowania artykułu, albo czekając, aż wydawca sam się do nas zgłosi. Nie odkryłem Ameryki, prawda? Ale czy wiesz na pewno, co trzeba i co warto zrobić, żeby taką szansę dostać i jej nie stracić?

Czekając na kontakt

W moim przypadku zazwyczaj to wydawca lub dziennikarz kontaktował się ze mną, bym wypowiedział się dla jego gazety. Były to albo propozycje napisania całego tekstu, albo przekazania kilku informacji celem zacytowania mojej wypowiedzi w tekście.

I dlatego uważam, że w pierwszej kolejności trzeba się skupić na tym, by ułatwić kontakt do samego siebie. Zadbaj o to, by strona „o mnie” lub „kontakt” na blogu była dobrze widoczna. Żeby dziennikarz mógł łatwo odnaleźć numer telefonu albo adres e-mail do Ciebie.

Tak, tak — numer telefonu jest wskazany, jeśli nie niezbędny. Dziennikarze lubią mieć wszystko szybko, natychmiast, dlatego wolą zadzwonić i od razu wiedzieć, czy im pomożesz, niż pisać e-maila i czekać na odpowiedź. Tym bardziej, że blogerzy odpowiadają często z opóźnieniem — a dziennikarze tego bardzo nie lubią. Zwłaszcza, gdy mają na głowie krótki deadline.

A więc łatwy kontakt jest niezbędny. Myślę, że lepsze będzie podanie adresu e-mail niż formularz kontaktowy, bo jest to zawsze wygodniejsze.

Druga sprawa, to błyskawiczna odpowiedź na kontakt ze strony dziennikarza. Oni nigdy nie mają czasu i zawsze gonią ich terminy. Więc jeśli nie odpowiesz błyskawicznie, poszukają sobie kogoś innego do opisania w artykule i stracisz swoją szansę.

Świetne porady podaje u siebie na blogu Penelope Trunk w kwestii tego, o czym mówić / pisać w takiej rozmowie z dziennikarzem:

  • koncentruj się na meritum a nie na sobie — w odróżnieniu od blogosfery media tradycyjne koncentrują się na informacji, nie na osobie, ani na blogu, z którego pochodzi,
  • pamiętaj o profilu czytelnika gazety — podawaj informacje istotne z jego punktu widzenia, dobrze dopytać o to, czy artykuł jest częścią jakiejś serii i czy jakieś informacje były już wcześniej publikowane,
  • pamiętaj o profilu czasopisma — czyli informacje podawaj w kontekście tego, o czym pisze się w tym czasopiśmie,
  • staraj się wesprzeć punkt widzenia dziennikarza — co mnie osobiście wydaje się mocno kontrowersyjne, ale ponoć ułatwia uzyskanie wzmianki w artykule, bo dziennikarze mniej chętnie cytują ludzi, którzy są przeciwnego zdania, niż teza postawiona w artykule.

Cały artykuł Penelope polecam przeczytać, bo to dziennikarka i pisze ona o tym, jak zdobywanie informacji wygląda z jej punktu widzenia.

Zasłużyć na kontakt

Wszystko powyżej ma znaczenie w sytuacji, gdy dziennikarz czy wydawca już zdecyduje się z Tobą skontaktować, bo uzna, że warto.

Ale jak go przekonać do tego, że warto? Trzeba sprawić, żeby już na pierwszy rzut oka (dziennikarz ma mało czasu) było widać, że jesteś poważanym ekspertem w branży.

Tego opisywać w szczegółach nie będę, bo szkoda mi na to czasu i miejsca. Wspominałem o tym w szczegółach na wykładzie na zeszłorocznym RadomIT o budowie wizerunku eksperta. W telegraficznym skrócie:

  • pisz ciekawie,
  • i mądrze,
  • i najlepiej o tym, o czym nikt inny nie pisał, wyciągając własne wnioski i stawiając własne tezy,
  • linkuj do źródeł,
  • pielęgnuj dyskusje w komentarzach, co by było widać, że to, co piszesz, mocno wciąga czytelników.

Syfiasty wizualnie blog pewnie nikogo do kontaktu nie zachęci, ale takich elementarnych oczywistości chyba nie muszę tłumaczyć.

Z moich doświadczeń w kontaktach z dziennikarzami wynika, że najczęściej interesują ich teksty:

  • zawierające niedostępne nigdzie indziej informacje (niekoniecznie newsy!),
  • w dodatku najlepiej, gdy są to informacje praktyczne, potwierdzone własnym doświadczeniem, obserwacjami, przemyśleniami, albo linkami do źródeł,
  • opatrzone fotografiami, choć niekoniecznie zależeć będzie dziennikarzom na ich wykorzystaniu.

Przykładowo, ostatnio skontaktowali się ze mną panowie z czasopisma „Polski Caravaning” w sprawie tekstu o mojej słonecznej instalacji w samochodzie kempingowym. Chcieli uzupełnić swój artykuł z informacjami teoretycznymi o podsumowanie pochodzące od kogoś, kto taką instalację ma i eksploatuje. I najchętniej uzupełnić ją o zdjęcia. Obiecali w zamian podlinkować mojego bloga z artykułu. 😉

Wychodząc z inicjatywą

Nie ma nic złego we wzięciu sprawy we własne ręce. Czasem trzeba napisać do wydawcy, by uświadomić mu, że:

  • jakiś temat zainteresuje jego czytelników,
  • i nikt inny nie opisze go lepiej, niż Ty.

Dobrze jest nie pisać na ślepo. Jeśli jesteś w stanie załatwić sobie dojście do wydawcy albo redaktora, to świetnie. Mnie udało się skontaktować z redakcją „PC World Komputera” dzięki pomocy autora jednego z czytanych przeze mnie blogów. Autor szczęśliwie kojarzył mnie dzięki moim komentarzom i naszej interakcji na Blipie. Przekazał mojego e-maila do kierownika działu, z którym umówiłem się na tekst.

Redaktor czy wydawca pewnie też jest mocno zapracowany, więc Twój list musi być równie dobry, jak CV, które wysłałbyś (wysłałabyś) aplikując o pracę. W krótkim liście musisz napisać:

  • o czym chcesz napisać artykuł,
  • co będzie on zawierać (wypunktowane), włącznie z ewentualnymi ilustracjami,
  • dlaczego czytelnicy będą nim zainteresowani,
  • dlaczego to właśnie Ty jesteś człowiekiem, który powinien ten tekst napisać,

dorzucając swoje dane kontaktowe (telefon!) i adres bloga. List krótki, bo to tylko przynęta i ma zachęcić a nie znudzić.

Jeśli przynęta odniesie skutek, ktoś pewnie do Ciebie zadzwoni i dogadacie szczegóły. W większości przypadków możesz liczyć na wynagrodzenie, ale nie zawsze możesz liczyć na to, że Twój blog zostanie wymieniony gdzieś w artykule. W takiej sytuacji to redakcja stawia warunki… Jeśli na publikację adresu się nie zgodzi, być może zgodzi się na informację w rodzaju „autor tego tekstu prowadzi od 3 lat bloga na ten temat”. Jeśli na frazę „imię nazwisko tematyka bloga” pojawia się on wysoko w wynikach, masz szansę na tym skorzystać. Niewielką, ale zawsze…

Masz jakieś doświadczenia z kontaktów z tradycyjnymi papierowymi mediami? Podziel się nimi. 🙂

Autor:Krzysztof Lis |
Wpisy powiązane tematycznie:

14 komentarzy do artykułu “Jak załatwić sobie artykuł w gazecie?”

  1. Jestem dziennikarzem, a właściwie to bardziej publicystą, bo newsami się nie zajmuję. W każdym razie adres mojej strony głównej pojawia się regularnie, co miesiąc we względnie dobrze się sprzedającym (50.000 nakładu) miesięczniku branżowym – i liczba kontaktów elektronicznych (maili, komentarzy) wynikłych z tego źródła, to… jeden na kilka miesięcy! Być może coś robię nie tak. Ale, wydaje mi się, że rynek czytelniczy po prostu (w tym przynajmniej segmencie, a nie jest to prasa komputerowa!) się dość sztywno podzielił. Ci, którzy czytają papierowe czasopisma, nie lubią lub nie potrafią korzystać z internetu. Ci, którzy lubią i potrafią i tak już do mnie dotarli… Inna sprawa, że konieczność przepisania adresu z drukowanego pisma do przeglądarki, to w dzisiejszych czasach zbyt duży wysiłek, jak sądzę – a nie każde pismo ma dobrą witrynę internetową, a już na pewno, nie daje na niej całej treści, którą zamieszcza… Pozdrawiam.

  2. O tak, przepisanie adresu to problem. W przypadku długich adresów warto użyć któregoś skracacza linków.

    Z drugiej strony zdarzają się czytelnicy, którzy potrafią na zrzucie ekranu znaleźć nazwę profilu w jednym z serwisów z którego korzystam i opublikować komentarz na mojej stronie. To bardzo miłe:), ale do zarabiania raczej się nie przyda.

    Z moich – mniej więcej dwuletnich – obserwacji wynika, że na odzew możemy liczyć jeśli artykuł będzie albo bardzo użyteczny (np. czytelnik chce wykorzystać informacje w pracy magisterskiej albo potrzebuje materiałów na podobny temat) albo bardzo kontrowersyjny.
    Uwaga! Czytelnik na 99% zgłosi się pod adresem, który umieścisz na pierwszej stronie pojawiającej się w Google. Tak jak napisał Krzysztof – zadbaj o to, żeby adres był tam widoczny,

  3. A ja właśnie trafiłem na Blog Krzysztofa z gazety. I to dzięki temu, że przeczytałem jakiś rok temu artykuł na temat zarabiania na blogu sam zacząłem się w to bawić. Z mniejszym lub większym skutkiem 😛

    Moim zdaniem art. w gazecie to świetna sprawa i łatwo można zdobyć czytelników, a ja jestem tego przykładem. Regularnie tu zaglądam i staram się wypowiadać w różnych kwestiach 🙂

    Co prawda nie miałem jeszcze możliwości pisania dla gazety, ale może kiedyś natrafi się okazja 🙂
    Życzę Tobie Krzysztoł więcej takich możliwości w pisaniu art w gazecie, sobie również tego życzę 😛

    Pozdrawiam

  4. Moje doświadczenia są inne – współprowadzony przeze mnie blog o ogrodnictwie stał się interesujący dla wydawcy niewielkiej, lokalnej gazety. Umowa jest prosta – my udostępniamy im treść za darmo, oni gwarantują nam podpisanie każdego użyczonego artykułu Imieniem i nazwiskiem autora oraz adresem bloga jako źródłem. Wszyscy na tym zyskują 🙂 Jednak rzeczywiście prawda jest taka, że artykuły te zawierają unikalne treści są pisane w oparciu o wiele źródeł, często poparte są również fachową literaturą.

  5. Myślę, że wbrew pozorom warto opublikować artykuł w gazecie. Może nie przyniesie to bezpośrednich wizyt, ale zawsze przy rozmowie z kimś ważnym można napisać, że jestem autorem tego i tego artykułu w tej i tej gazecie.

    I już wiadomo, że nie jesteśmy pierwszym lepszym blogerem 🙂

  6. Zgodzę się z przedmówcą:) jak uda nam się napisać artykuł do jakiejś gazety, nawet bardzo lokalnej, to od razu widać, że jest się ekspertem w danej dziedzinie i jeśli artykuł się spodoba, moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że poproszą nas o inny artykuł.

  7. @wszyscy: moje doświadczenia z korzystaniem ze wzmianek w gazetach są równie zróżnicowane, jak i Wasze. Raz miałem z tego sporo wizyt, raz niemal żadnej. Ale nie tylko na wizytach się zyskuje, także na wizerunku. W końcu ludzie chętniej wierzą blogerom, niż dziennikarzom — a mogę tylko powiedzieć, że niesłusznie!

  8. „dziennikarze mniej chętnie cytują ludzi, którzy są przeciwnego zdania” – niezupełnie. W tytułach, w których miałem okazję pisać nieraz cytowało się opinie przeciwne, czasami z komentarzem, czasem bez. Czytelnik sam już sobie oceni czy blizej prawdy jest cytowany czy komentujacy cytat. Byle nie bylo wyrwane z kontekstu.

  9. […] tej stronie sprzedawane sa przez widget z AdTaily.com (PLBLOADTAILY0001) Poprzednio pisałem, jak załatwić sobie gościnny występ w tradycyjnym medium w rodzaju gazety lub czasopisma. Obiecałem, że napiszę, jak z takiego występu wycisnąć maksimum […]

  10. […] sprzedawane sa przez widget z AdTaily.com (PLBLOADTAILY0001) Po publikacji wpisu o tym, jak zorganizować sobie wzmiankę w gazecie, napisał do mnie Marcin Kosedowski, bloger i dziennikarz, chcą uzupełnić mój punkt widzenia. […]

  11. […] T3 ). Odpisałem błyskawicznie, że chętnie porozmawiam, podałem numer telefonu (pamiętacie o zaleceniach sprzed kilkunastu wpisów?). Odpowiedzi się nie doczekałem aż do poniedziałkowego […]

  12. […] takiego artykułu gościnnego jest swojego rodzaju nobilitacją. Tak jak chwalimy się chętnie publikacją naszych artykułów w tradycyjnej prasie (co świadczy o tym, że są ciekawe a my możemy być traktowani jako eksperci w naszej niszy), […]

  13. Witam.Szczerze to szukam informacji w jaki sposób mogłabym przedstawić to co piszę …a piszę o sobie, moim życiu,przeżyciach, doświadczeniach życiowych. Jestem kobietą uzależnioną-krzyżowo od alkoholu i inne środki(leki BDA ,przeciwbólowe) psychoaktywne. Oporną jak się okazuje w wprowadzaniu wiedzy teoretycznej, którą posiadam w praktyczną. Od kilku lat mam świadomość kim jestem, co powinnam robić, mam narzędzia, pomocnych ludzi a mimo to …no właśnie. Obecnie utrzymuję abstynencję. Boję się , strach na mnie działa przed powrotem do nałogu. Ale już to przerabiałam kilka razy. Strach działał na mnie okresowo, ostatnim razem ok 7 miesięcy, po czym wróciłam do życia w stanie psychoaktywnie, mocno zmienionej świadomości bez żadnych hamulców. Chciałabym o tym napisać. Jak działają moje mechanizmy, chcę to uzewnętrznić, chcę móc uświadomić kobietom jak uzależnienie niszczy. Nie ukrywam ,że też dla siebie. Pisanie pomaga mi być trzeźwą, nie utrzymuję w tej chwili kontaktów z innymi kobietami uzależnionymi. Kiedy mam z nimi kontakt, kiedy widzę i czuję , że potrafię im w zrozumiały sposób wytłumaczyć na czym ta MOJA choroba CUD polega…odczuwam ogromną satysfakcję , czuję się przyjemnie, czuję ,że robię coś pożytecznego a w dodatku daje mi uczucie radości, satysfakcję. Nikt nie zmienia się , nagle, bez przyczyny, ja również chcę to zrobić dla siebie.Wiem ,że mogę mieć z tego wymierne korzyści. Leczy to również mnie , moje myśli i pogubioną duszę. Jestem też na chwilę obecną bez pracy.Być może pech mnie opuścił i znajdę pracę o której w skrycie marzyłam. By móc, pisać co myślę, jak czuję, jak cierpiałam, jak też potrafiłam krzywdzić będąc pijana. Tego nie można zapomnieć, to skrywa się w głowie, trzeba , raczej we mnie jest taka potrzeba by to obnażyć, czuję , że to jest w stanie mi pomóc, mimo ,że nic dobrego w moim pijanym życiu już nie dostrzegam. Łatwo też mi nie jest to wspominać, ale wiem ,że to właściwe, że pora pożegnać się z przeszłością, pozamykać rozdziały, pożegnać się z myśleniem magiczno- życzeniowym, przyznać się przed sobą,że nie odzyskam niektórych ,nieodwracalnie utraconych wartości.Ludzi, bliskich mi ludzi, którzy w żaden chyba już sposób nie są w stanie mi przebaczyć, zrozumieć. Alkoholizm i lekomania kobiet nadal nie jest traktowana należycie. Nadal to wstydliwy temat. Alkoholiczka w odbiorze nie tylko naszego społeczeństwa to zepsuta, wulgarna,leniwa, obcująca z wieloma partnerami , nieszanująca siebie i rodziny, bez godności osobistej kobieta. Zdarza się niestety i tak. Jeśli postępujący, do tego nieuświadomiony, ukrywany rozwój alkoholizmu nie zostanie zatrzymany. Dla mnie już nie jest to wstydliwy temat, mimo że nie mówię każdemu w pierwszej rozmowie, kim jestem, jakie mam ograniczenia, ile straciłam, co robiłam, jak czasami wręcz wegetowałam. O tym bym chciała napisać.Jestem żywym dowodem na to , że można nie pić,nie brać leków, można jeśli pracuję się nad złością, analizuje swoje myśli, zachowania. To jest możliwe ale nie w pojedynkę …w tej chorobie poMOC jest w nas, trzeba ją rozdawać i się dzielić. Znane są słowa mędrców, do których sami często w życiu dochodzimy. Jednak przebudzeni, wyrwani z nałogu, tak jak w moim przypadku.Rozumiem w końcu ich znaczenie. Nie sztuką jest brać, sztuką jest też dawać, szczęśliwa mogę się czuć dając innym ile mogę i potrafię. Łącząc przy tym przyjemne z pożytecznym…i kto wie, może jeszcze coś 😉 „EXPERTO CREDITE ”. Warto poczytać mnie, wiem, że to ogólniki ale to tutaj mój pierwszy krok…oby właściwy , zauważony i właściwy. Pozdrawiam.

  14. Dzień dobry mam dziecko z orzeczeniem przez okres 4 lat nie korzystałam ze świadczeń dopiero w ostatnich kilku miesięcy i się należało,a teraz bez zasiłku i świadczeń,czekam już 2 miesiące na wezwanie na komisję.To jest chory kraj i polityka prorodzinna za Tuska.Z dnia na dzień bez środków do życia,przecież na świadczeniu nie można podjąć pracy skoro opiekuję się dzieckiem .Orzeczenie otrzymałam ale na 2 lata i bez pkt 7 co jest wymagane.Co taka pani bez fartucha przez 10 minut może powiedzieć o moim dziecku,to ja od 4 roku życia ,a ma już 12 lat chodzę po specjalistach.Gdy powiedziałam pani doktor jak nas potraktowano na komisji powiedziała jasno za to mają premię,nie obchodzi ich los dzieci.Jest wręcz zbulwersowana ,że dziecko z MPDZ nie otrzymało świadczenia.Czekam na tą komisję i chcę im powiedzieć co o tym sądzę.

Pozostaw komentarz

Pamiętaj tylko proszę o polityce komentarzy! Komentarze służą do wyrażania opinii na temat opublikowanego tekstu, albo zadawania pytań jego dotyczących. Nie służą do reklamowania własnych stron ani zadawania pytań nie związanych z tematem wpisu. Jeśli masz pytanie, zadaj je na forum o zarabianiu na blogach albo napisz do mnie e-maila.

XHTML - możesz użyć tagów:<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Jak zarabiam?

Na moich blogach i witrynach zarabiam między innymi sposobami podanymi poniżej.