25
12
08
Jak wydałem książkę
Po wizualnym urozmaiceniu powracamy do przerwanego cyklu odpowiedzi na pytania czytelników. W tym odcinku odpowiedź na pytanie Piotra (24l.) ze Skarżyska-Kamiennej.
W ostatnim poście na blogu napisałeś, że dawno, dawno temu przetłumaczyłeś samodzielnie książkę i zacząłeś ją wydawać. Przyznam, że i mi taki pomysł zaświtał w głowie, ale od razu pojawiły się wątpliwości odnośnie praw autorskich. Jak rozwiązałeś tę kwestię? Poszedłeś w full nielegal, czy może miałeś pozwolenie autora, a może oddawałeś mu jakąś część dochodu?
Od czasu otrzymania tego pytania do dziś minęło trochę czasu, stąd przypomnienie — chodzi o wpis o moich początkach z blogowaniem.
Książkę wydałem legalnie, a wyglądało to dokładnie tak.
- Znalazłem publikację. Wymyśliłem, że fajnie byłoby ją przetłumaczyć i sprzedawać po polsku.
- Poszukałem informacji o jednym z współautorów książki. Okazał się on być założycielem (a później prezesem) fundacji popularyzującej zagadnienia, którym poświęcona była książka. Jednym z działań fundacji było między innymi sprzedawanie tej właśnie książki przez swoje strony internetowe.
- Skontaktowałem się z aktualnym prezesem fundacji i upewniłem się, czy mogę od niego uzyskać pozwolenie na sprzedaż książki po polsku. Napisałem, ile książka miałaby kosztować i ile w mojej opinii egzemplarzy uda się sprzedać.
- Ustaliliśmy, że otrzymam zgodę na przetłumaczenie książki i wydawanie jej w Polsce w zamian za jednorazową wpłatę na rzecz fundacji. Nie chciałbym tu pisać o tym, ile dokładnie zapłaciłem, ale powiem jedno — wyszedłem na swoje. 🙂
- Ustaloną kwotę przesłałem prezesowi fundacji przez Western Union, płacąc przy tym niemałą prowizję.
- Parę dni później otrzymałem mailem zgodę na przetłumaczenie książki i jej wydanie w Polsce.
- Podpisałem umowę ze Złotymi Myślami, w której oświadczyłem, że posiadam wszelkie prawa do wydania książki. Jak tam dokładnie wyglądały sformułowania w tej umowie nie pamiętam i nie przypomnę sobie, bo umowa jest w tej chwili kilkadziesiąt kilometrów ode mnie w szufladzie. 😉
Książek sprzedało się od czasu wydania w ZM grubo ponad 1 000 sztuk, więc mogę powiedzieć, że był to całkiem niezły biznes.
Gdybym dziś miał zamiar wydać jakąś książkę, zapewne poszedłbym nieco inną ścieżką. Doprowadziłbym do wydania jej w wersji elektronicznej w jakimś internetowym wydawnictwie, co załatwiłoby mi dystrybucję w internecie, skład, korektę, załatwienie dla książki numeru ISBN i tak dalej. Z drugiej strony pozostawiłbym w umowie klauzulę, że mogę książkę na własną rękę drukować i sprzedawać w formie papierowej. Dzięki temu mógłbym ją wstawić do klasycznych sklepów (czego Złote Myśli nie robią) i sprzedawać książkę na Allegro (co ZM i ich partnerzy robią jak najbardziej).
Tyle w temacie. Jeszcze tylko na zakończenie jedna kwestia — drodzy autorzy pytań, znudziło mi się zmyślanie Waszych imion, wieku i miejsc zamieszkania. Żebyście nie chcieli tak bardzo być anonimowi, w dalszych odcinkach cyklu oprócz odpowiedzi na pytania dołożę linka do Waszego bloga w treści wpisu. 🙂
Wpisy powiązane tematycznie:28 komentarzy do artykułu “Jak wydałem książkę”
Pozostaw komentarz
Pamiętaj tylko proszę o polityce komentarzy! Komentarze służą do wyrażania opinii na temat opublikowanego tekstu, albo zadawania pytań jego dotyczących. Nie służą do reklamowania własnych stron ani zadawania pytań nie związanych z tematem wpisu. Jeśli masz pytanie, zadaj je na forum o zarabianiu na blogach albo napisz do mnie e-maila.
A może warto napisać własną książkę, myślałeś o tym?
Tak, napisz jeszcze jedną książkę 😀
@Mimic: pewnie, bo to najlepszy możliwy zarobek — piszę raz, pieniądze zgarniam tak długo, jak długo książka się sprzedaje. 🙂 Plan jest taki, by takich książek napisać kilka — nawet mam parę pomysłów. 😉
Wcale to tak różowo nie wygląda. Myśmy sprzedali sporo ponad 3 000 egzemplarzy i wiele na tym nie zarobisz. Kilka tysięcy i tyle 🙂
@Adrian: ja to kalkuluję tak: książka za 19,97 PLN, z czego dostaję 6,55 PLN prowizji za sprzedaż + ok. 4 PLN prowizji za autorstwo — daje to ponad 10 PLN za każdy egzemplarz książki, którą „sprzedałem”. 🙂
I tak nie opłaci się dla pieniędzy pisać książek. Bardziej hobbystycznie w Polsce
@Adrian: Może nie trafiłeś z tematyką, albo za słabo się promowałeś?
Książka, to nie tylko kasa z bezpośredniej sprzedaży, zyskujesz przecież pewien autorytet, rozgłos, który również można spieniężyć (zależy oczywiście od branży).
Jeśli chciałby ktoś napisać książkę o SEO, to chętnie się dołączę 😉
Jak długo sprzedawało się te 1 000 egzemplarzy?
@KurdeLaska: książka została wydana na początku 2006 roku, więc niecałe 3 lata to trwało.
Szkoda, że nie trafiłem tu wcześniej, ale potwierdzam, że z samego pisania książek nie da się wyżyć. Wydałem w Złotych Myślach dwie swoje książki -„Inwestuj we własny Dług” i „Inwestuj we własny Etat”. Pierwsze 1000 sztuk jednej i drugiej sprzedałem w ciągu pierwszego tygodnia. Obie są w TOP 10 Złotych myśli. Przez moment były nawet na 1 i 2 miejscu. I co z tego? Prowizja ZM po odjęciu wszystkich promocji, złotych punktów, podatku to jedynie miły dodatek do zarobków.
Prawdziwą wartością nie jest też jakiś nagły skok popularności. Nie po to zresztą pisze się książki. Najbardziej cieszą świetne recenzje Czytelników i to, że obie książki pomagają rozwiązać komuś często trudne problemy. Nawet gdyby to była tylko jedna osoba to warto było je napisać.
Pozdrawiam Sławek
Jak się chce zarobić na książce to się ją wydaje samemu, a nie przez ZM cz innych cwaniakó:)))
@Eryk: pośrednictwo wydawnictwa ma jednak masę zalet, których nie sposób pominąć:
* możliwość wydania książki bez posiadania własnej działalności gospodarczej,
* bezobsługowość — oni realizują zamówienia, a Twoja robota sprowadza się do wystawienia rachunku, gdy chcesz dostać przelew,
* copywriting — nie musisz uczyć się pisać ofert, oni umieją to robić,
* dostęp do bazy klientów,
* obsługa płatności,
* firmowanie książki marką znaną na rynku, co ułatwia przekonanie klienta do zakupu.
Ale to nic nie znaczy jak się na tym nie zarabia lub bardzo mało. Pośredników trzeba omijać, jeżeli to możliwe, a możliwe jest wszystko. 1. działanlość gospodarczą otworztć, 2. wystawianie rachunków w śmiesznych wysokościach można sobie darować, 3. ofert można się nauczyć pisać, to nie fizyka atomowa, a co do reszty, to powiedział bym, żeby zarobić to trzeba coś zrobić. Napisać książkę to raz a sprzedać to dwa. 🙂
@Eryk,
Jesteś teoretykiem, czy podasz przykład własnego sukcesu?
Chętnie przeanalizuję czy nie bardziej opłaca mi się wydać następnej książki samodzielnie.
Pytanie nie jest tendencyjne. Po prostu nie znam nikogo kto osiągnął sukces wydawniczy bez pomocy „cwaniaków”.
Sławek
Skoro już jestem dla ciebie teoretykiem, to po co pytasz o przykłady?:) To że ty nikogo nie znasz nie oznacza, że to nie do wykonania. Uważasz że np. Złote Myśli to nie ludzie? To po pierwsze. Po drugie uważasz, że że wykładowca ekonomii na Uniwersytecie to automatycznie praktyk? Nie chodzi oto aby mówić o swoich doświadczeniach jako o jedyne j możliwości, lecz szukać sposobów np. wydania książki samemu i ja nie widzę w tym problemu. Natomiast osiągnąć sukces dzięki swojej książce to inna sprawa.
@Eryk
Napisałem, że moje pytanie nie jest tendencyjne. Proszę więc nie przeinaczaj mojej wypowiedzi. Jestem po prostu ciekaw czy udało Ci się w praktyce osiągnąć sukces wydawniczy samodzielnie i w jaki sposób.
Samodzielne wydanie książki jest rzeczywiście bardzo proste. Chodzi jednak o uzyskany końcowy efekt finansowy. Ja wolę mieć 10% ze 100 000 niż 100% z 0.
Cieszy mnie, że się zrozumieliśmy. Ja też tak wolę.
@Eryk: możliwe jest wszystko, ale w dalszym ciągu nie przekonałeś mnie, że rezygnacja z pośrednictwa znanego na rynku wydawnictwa pozwala zarobić więcej…
Nie zależy mi na tym, abyś zarabiał więcej i nie muszę cię do niczego przekonywać. Jeżeli uważasz, że potrzebujesz pomocy wydawnictwa to i w tym przypadku masz rację:) Z resztą przy wydaniu książki jest paru pośredników, wszystkich omijać może się nie opłacać, ale tych zbędnych na pewno. Mam takie wrażenie, że nie łapiesz tematu. Dziwi mnie to, wszelkie info. jest w necie. Jedyna rzecz, która uniemożliwia wydać książkę samemu to brak finansów i nieumiejętność sprzedania swojego produktu.
@Eryk: mam wrażenie, że to jednak Ty nie łapiesz tematu. Piszesz, że trzeba omijać pośredników, kiedy jest to możliwe. A ja twierdzę, że to bzdura. Pośredników trzeba omijać kiedy się to opłaca. Tylko i wyłącznie.
Rób jak uważasz, ale nie wprowadzaj ludzi w błąd i czytaj moje komentarze ze zrozumieniem. 1000 książek w 3 lata to naprawdę super wynik, na pewno jesteś super zarobiony:))). Bez odpowiedzi
@Eryk: jedyną osobą, która wprowadza czytelników w błąd, jesteś Ty, co zaczęło się od sformułowania
które nie jest zgodne z prawdą.
Z przyjemnością poczytałbym o Twoich osiągnięciach na polu odnoszenia sukcesu wydawniczego, ale skoro nie zamierzasz się już odzywać, trudno.
Krzysztofie, a co sądzisz o innych wydawnictwach – np. One Press zamiast ZM. Trudniej wydać? Próbowałeś lub rozważałeś tą opcję?
@Paweł,
Dlaczego masz wybierać to albo to? Wydaj książkę w obu.
Wydawałem książki i w ZM i Helionie (One Press). Nie jest trudno ani w jednym ani w drugim. Za to efekty są zupełnie inne.
ZM daje Ci właściwie nieograniczony nakład, w Helionie jest on od razu ustalony. ZM sprzedają w większości swoje książki samodzielnie (+ oczywiście partnerzy), Helion korzysta głównie z zewnętrznych sieci księgarń.
Dzięki Sławek za odpowiedź. Gdzie więcej zarobiłeś jeśli można wiedzieć?
Czy ten nakład w Helionie w przypadku dobrej sprzedaży jest zwiększany?
Zdecydowanie więcej w ZM. Helion MOŻE Ci zrobić dodruk – jeżeli zechce. W ZM masz „dodruk” na bieżąco.
Sorki, że odkopuje po takim czasie. Ale nie moglem sie powstrzymac. Polecam publikację na Amazonie, zwłaszcza po angielsku. Parę milionów odbiorców.
http://swiatczytnikow.pl/jak-opublikowac-polskiego-e-booka-na-amazonie-i-nie-dostac-bolu-glowy/
Dobry artykuł i pare linków do stron gdzie warto publikować. Pozdrawiam
A ja ciągle zwlekam ze swoją publikacją książki, nie mogę zebrać się na odwagę ;/