17
04
14
180 wpisów w 180 dni — podsumowanie rok później
Jeśli jesteście moimi Czytelnikami od dłużej niż pół roku, możecie kojarzyć cykl wpisów opisujących projekt „180 wpisów w 180 dni”. W ramach tego projektu sprawdzałem, jaki skutek przyniesie publikowanie na nowym blogu przez pół roku codziennie nowego artykułu. Tu jest wpis inauguracyjny opisujący założenia mojego eksperymentu.
Prawie co miesiąc robiłem podsumowania tego projektu, znajdziecie je w poniższych artykułach:
- po miesiącu,
- po dwóch miesiącach,
- po trzech miesiącach,
- po czterech miesiącach,
- po pięciu miesiącach,
- po sześciu miesiącach.
Po zakończeniu pisania opublikowałem jeszcze jeden raport z wyników, po 240 dniach (czyli po ośmiu miesiącach). Wczoraj minął rok od rozpoczęcia eksperymentu i to dobry moment, by zrobić ostateczne podsumowanie.
Trzeba uczciwie przyznać, że blog mocno zapuściłem. Od czasu zakończenia eksperymentu pojawiło się na nim tylko 8 artykułów, ostatni — jakoś w drugiej połowie stycznia. To z całą pewnością może mieć wpływ na liczbę wizyt i zarobki na tym blogu.
A wizyty wyglądają tak:
Nie jest źle. Łącznie przez czas eksperymentu na blogu było 20 000 wizyt, 17 000 UU i 33 000 odsłon.
Jeśli kogoś interesuje, jak blog radzi sobie w wynikach wyszukiwania, to tu jest wykres z monitoringu pozycji. Wykres zaczyna się 21.12, czyli niemal bezpośrednio po poprzednim wykresie, pokazanym po podsumowaniu po 240 dniach.
Biorąc pod uwagę fakt, że wszelkie działania związane z pozycjonowaniem zostały zakończone kilka miesięcy temu, chyba nie jest źle.
A pieniądze?
Z AdSense blog zarobił 145,38 PLN. Z PP Nokautu — 10,75 PLN. Z NextClicka — 10,21 PLN. Łącznie wychodziłoby ok. 0,01 PLN na unikalnego odwiedzającego ten blog.
Wnioski z eksperymentu
Trudno mi ocenić wyniki eksperymentu. W sumie nie ma się czym ekscytować. Pieniędzy za dużo blog nie zarobił, ale w tym tempie koszt odnowienia domeny będzie się co roku zwracać.
W przypadku wyboru innej niszy tematycznej, wynik mógłby być zupełnie inny. Ten blog jest o kominkach. Problem polega na tym, że to bardzo obłożona tematyka, popularna w dużych serwisach branżowych, choćby w tych powiązanych z czasopismami o budownictwie. Jest też mnóstwo firm zajmujących się sprzedażą i montażem kominków, które są w stanie ładować ciężkie pieniądze w promocję w internecie, bo mają spore marże.
I gdzieś w tej niszy musiało się znaleźć miejsce dla mojego bloga… Jak widać, za dużo go nie było.
Patrząc na wyniki eksperymentu i sam blog wydaje mi się, że parę rzeczy mógłbym zrobić lepiej.
Po pierwsze, nie było sensu upierać się w publikacji 180 wpisów dzień po dniu. Lepiej było ustalić sobie równie ambitny cel, ale rozłożyć go na dłuższy czas, np. na 2 lata. To dawałoby złudzenie „życia” bloga przez dłuższy okres, ale z drugiej strony — dłużej trwałoby opublikowanie tej ilości treści, która teraz już tam jest i zbiera ruch.
Po drugie, nie należało ograniczać się do samego pisania artykułów. Niekiedy linkowałem do nich z innych moich serwisów, gdy miało to sens (tzn. gdy artykuł z tego bloga był w jakimś stopniu rozwinięciem tematu zasygnalizowanego tylko w tworzonym wpisie). Trzeba było linkować szerzej i częściej. Trzeba było pozyskiwać linki z zewnętrznych serwisów — przede wszystkim udzielać się na branżowych forach dyskusyjnych i blogach. Nie miałem zdrowia by np. komentować na innych serwisach tylko na potrzeby tego eksperymentu, a przecież to bardzo dobra metoda na budowę rozpoznawalności i… pakietu linków. 😉
Dobra treść będzie się bronić, ale jakoś musi dotrzeć do czytelników, żeby mogli ją sobie nawzajem polecać, prawda?
Po trzecie, jeśli taki serwis ma sprawiać wrażenie profesjonalnego, to trzeba równać do standardu w branży. A ten standard to przede wszystkim obrazki kominków na stronie, a nie tylko surowy szablon bloga i sporadyczne zdjęcia/rysunki w samych artykułach. Jeśli porównać ten blog do innych serwisów branżowych, to jest prawie zupełnie pozbawiony reklam. Może trzeba byłoby dać ich znacznie więcej, np. na stronie głównej i w archiwach między wpisami, na górze bocznego paska, itd. Czy branżowy serwis, na którym nie ma widocznych reklam firm z tej branży, wygląda profesjonalnie dla przypadkowego odwiedzającego? Obawiam się, że nie.
Po czwarte, gdybym miał oprzeć swój biznes blogowy na tym właśnie blogu, powinienem np. stworzyć listę mailingową i zbierać adresy i nie opierać się prawie wyłącznie na reklamie kontekstowej. Trzeba byłoby też zainwestować pieniądze w pozycjonowanie, lub czas w budowę zaplecza dla tego bloga. Nie zaszkodziłoby założyć profil na Facebooku i wrzucać tam raz na jakiś czas obrazki z Pinterestu z fajnymi obudowami kominkowymi. 😉
Mimo wszystko, ja z rezultatów jestem umiarkowanie zadowolony. W najgorszym przypadku zakładałem, że blog zostanie sobie jako zaplecze do zbierania ruchu i kierowania go na lepsze moje blogi. 🙂
32 komentarze do artykułu “180 wpisów w 180 dni — podsumowanie rok później”
Pozostaw komentarz
Pamiętaj tylko proszę o polityce komentarzy! Komentarze służą do wyrażania opinii na temat opublikowanego tekstu, albo zadawania pytań jego dotyczących. Nie służą do reklamowania własnych stron ani zadawania pytań nie związanych z tematem wpisu. Jeśli masz pytanie, zadaj je na forum o zarabianiu na blogach albo napisz do mnie e-maila.
Ciekawy eksperyment. Ja ostatnio postanowiłem regularnie publikować wpisy 2 razy w tygodniu. Narzucenie sobie rygoru publikowania codziennie – dla mnie to zbyt duży hardcor, bo wpisy chce pisać samemu.
Gratulację za zdyscyplinowanie! 😉
Test wpływu regularnej publikacji treści uzyskałeś natomiast rzeczywiście można było ją lepiej wykorzystać, ale człowiek uczy się całe życie 🙂
Dzięki Krzysztof za podzielenie się wynikami eksperymentu. Rezultat nie jest najwyższych lotów – rzeczywiście warto by było zastanowić się nad sposobem lepszej monetyzacji bloga.
Wynika z tego, że regularność wpisów popłaca, ale oprócz niej trzeba zadbać o inne aspekty blogowania. Ciekawe wnioski. Wskazówki na pewno zastosuję u siebie na blogu.
Duże wyzwanie,tym bardziej że to nie jedyny Twój blog.Wniosek z tego eksperymentu jest też taki,że częstotliwość wpisów nie jest najważniejszym czynnikiem efektywności i wypozycjonowania bloga.Myślę,że to ważna uwaga gdyż mało kto jest w stanie sam codziennie zrobić wartościowy wpis 🙂
Kusi mnie, żeby zrobić taki eksperyment, a mam akurat leżącą domenę, na której opublikowałam kilka wpisów… Choć może faktycznie lepiej inaczej rozłożyć wpisy w czasie – np. przez pierwsze 2 miesiące codziennie, a potem co dwa dni?
Zarobki nie powalają, ale przecież ostatnie pół roku to tylko 8 wpisów, więc i pracy za dużo nie było, niejeden bloger nawet tyle nie zarobi na blogu, który prowadzi regularnie i z poświęceniem.
Myślę, że ten eksperyment dobrze pokazuje, że zarabiać w internecie wcale nie jest tak łatwo. Umieściłeś tam 180 artykułów (co obecnie daje średnią 1 post na 2 dni), a zyski ledwo przewyższają koszty. Niektórzy myślą, że stworzą pierwszą lepszą stronę i od razu zaczną zarabiać na niej tysiące. Jak widać trzeba mieć dużo cierpliwości i naprawdę oddawać swój czas na rozwój danej strony.
Powiedziałbym nawet, że to taka ludzka twarz Twojego sukcesu w Internecie, bo niektórzy myślą że sukces przyszedł Ci z łatwością 😉
Jak podsumowywałeś 400 postów na tym blogu podawałeś źródła ruchu (wyszukiwarka, wejścia bezpośrednie, RSS etc.) – czy mógłbyś podać taką statystykę także dla blogu kominkowego? Poza tym wydaje mi się, że teraz liczba wejść jest mniej więcej stała, więc po wykonaniu tej (przyznajmy – katorżniczej) pracy masz niewielkie, ale jednak źródło dochodu pasywnego, a to już duży plus 🙂
Ja jestem po wrażeniem wytrwałości w dodawaniu dzień w dzień nowych wpisów. Sam się zastanawiam nad przeprowadzeniem podobnego eksperymentu, ale czasu niestety mam za mało.
Jak czasu brakuje można zawsze teksty kupować lub zlecać.
Darco, pewnie można, ale czy się opłaci?
Tak jak łatwo jest kupić teksty średniej łatwości, tak wydaje mi się, że bardzo trudno jest nabyć lub zlecić artykuł z wartościową treścią… I to taki, który naprawdę zainteresuje odwiedzających.
Też sobie zrobię taki eksperyment, ale nie taki ostry jak ty. Zrobię coś w rodzaju 50 wpisów w 50 dni, bo to i tak dużo.
Pół roku pisać non stop, pełny szacun ziomuś 🙂
ciekawy artykuł. może coś więcej o programach partnerskich
@Łukasz – a czemu ma się nie opłacić?
Rzeczywiście zarobki nie robią szału, oczywiście jeżeli spojrzymy na ilość artykułów która została tam zamieszczona. Myślę, że możesz dodatkowo zarabiać na sprzedaży linków SEO. Dzięki temu zyskasz minimum kolejne 100zł w ciągu roku.
Ja dodaję mniej więcej tak u siebie na blogu, że dwa wpisy na dzień, bo codziennie nie dałbym rady. Tak btw. zobaczyłem, że zarobiłeś coś na programie partnerski nokaut, na czym to polega?
@Hubert: powiem Ci, że dla mnie problemem nie było pisanie tekstów samych w sobie. Napisałem już na tyle dużo tekstu, że nie jest kłopotem stworzenie artykułu. Kłopotem bywa wymyślenie tematu, o którym chciałbym pisać.
Gdy mam temat i wiedzę, albo przynajmniej wiem, gdzie szukać informacji, napisanie to tylko kwestia czasu…
@Arkadiusz: myślę, że nie w monetyzacji był problem, tylko w liczbie odwiedzających. Jakby była ze 3x większa (co pewnie byłoby do zrobienia w innych niszach), to by było też proporcjonalnie więcej pieniędzy.
@Andrzej: zawsze uważałem, że ważniejsza jest regularność — żeby było widać na stronie głównej, że wpisy pojawiają się regularnie.
@Aste myślę, że w innej niszy wynik takiego eksperymentu mógł być zgoła inny. Wyobraź sobie na przykład blog szafiarki, albo blog o wystroju wnętrz, z wpisami publikowanymi codziennie. Jestem przekonany, że w takim przypadku efekt mógłby być znacznie lepszy.
@Arek: już spieszę z tymi informacjami.
70% to ruchu z wyszukiwarki.
6,5% to odesłania z innych stron — głównie moich. 1/4 z tego, to ZNB. W to wlicza się także FB, G+ i wyszukiwarka obrazków Google.
9% to przekliki z NextClicka, czyli też innych moich blogów.
Ruchu z RSS nie było.
Na wstępie Gratulacje wytrwałości i systematyczności. Staram się, aby te cechy u mnie przodowały.
bardzo fajne spostrzeżenia związane z eksperymentem. Ja publikuję artykuły co 2-3 dni i zabrałem się artykuły seo i konkretniejsze pozycjonowanie – heh zobaczymy co z tego wyjdzie.
Po Twoim opisie, na pewno zacznę sam opisywać swoje eksperymenty. Widzę, że są bardzo przydatne dla innych. Dlatego mogę tutaj zapowiedzieć, że za jakiś czas na moim blogu „Skuteczna Dźwignia Zarobkowa” również pojawią się recenzje moich eksperymentów.
Dzięki Krzysztof 🙂
Fajny pomysł i fajny eksperyment. Podziwiam, że Pan wytrwał w postanowieniu. Ja mam z tym wieczny problem.
Osobiście uważam, że takie rozwiązanie z pisaniem jednego posta na dzień przez dłuższy okres nie jest najlepszym rozwiązaniem biorąc pod uwagę jego pozycjonowanie w wyszukiwarce.
Z własnego doświadczenia zauważyłem, iż zamieszczanie 2 maksymalnie 3 postów tygodniowo jest optymalnym rozwiązaniem dla bloga jeśli bierzemy efektywne, a zarazem efektowne pozycjonowanie bloga w wyszukiwarkach.
@Piotr: jak dokładnie wyglądał ten test, który przeprowadziłeś?
Eksperyment ciekawy. Nie zgadzam się również z opinią, że pisanie posta dziennie to za dużo. Ogólnie liczy się to, czy masz o czym pisać. Grunt, żeby było to interesujące!
troszkę mało wizyt szczerze mówiąc. Z jednej strony sporo treści bo codziennie artykuł no ale może te treści nie były budowane zgodnie z zasadą „nakarm odwiedzających tym czego szukają”?
Zarobki z AdSense też marnie. Gratuluję zapału i dziękuję za obszerny test i jego opis no ale spodziewałem się szczerze mówiąc czegoś więcej niż te pare złotych i ~100 sesji dziennie. Pozdrawiam
To fakt, ciężko codziennie publikować nowe wpisy (przeważnie zapał mija po kilku dniach). Ale z doświadczenia również zaobserwowałem, że stały dopływ contentu sprzyja zwiększeniu liczby dziennych wizyt na blogu. W końcu jak ktoś wchodzi i widzi, że ostatni wpis miał miejsce kilka miesięcy temu, to raczej nie powróci więcej na taką stronę…
A tak z zupełnie innej beczki – zastanawiałeś się krzyśku co by było gdybyś te 180 postów opublikował w formie… książki?
145 zł które zarobiłeś to w przybliżeniu 5 (słownie: pięć) (!) książek sprzedanych po 30 zł (OK, pomijam tu koszty wydania i prowizję wydawcy) – niemniej okazuje się to bardzo mało. Myślę, że z powodzeniem znajdzie się dużo więcej osób zainteresowanych taką tematyką. Więc i potencjalny zysk byłby większy.
A inna sprawa, że takie regularne postowanie bardzo skutecznie Cię przygotowuje do napisania książki.
Świetny eksperyment, gratuluje. Na pewno mi się przyda więc wielki szacunek dla Ciebie, że zadziałałeś w ten sposób dla całej społeczności blogerów.
Bardzo ciekawy eksperyment. Podziwiam, że wytrwałeś w nim. Blog mało zarobił, ale faktycznie jest to branża, którą opanowały kolosy – portale typu murator.
Pytanie, czy siły, które włożyłeś w napisanie tylu artykułów zwrócą się po opłaceniu serwera, domeny 🙂 Jeśli nie to trzeba liczyć jedynie na wartość bloga, lub w przyszłości na sprzedaż itp. A może to główna wartość – można linkować inne swoje blogi z tego unikalnego z wysokim trustem 🙂
Podziwiam wytrwałośc. Skorzystam z rad przy promowaniu swojego bloga. To prawda, że warto się udzielać na blogach i forach.
„Niesamowity wyczyn! 180 wpisów w 180 dni to imponujące osiągnięcie. Ciekawe, jakie wnioski autor wyciągnął rok po tak intensywnej aktywności blogowej.